Istnieją dwa rodzaje przemocy, dwa sposoby krzywdzenia ludzi i
sprawiania im bólu: fizyczny i psychiczny. Przemoc fizyczna została
wyklęta w trakcie liberalnych egzorcyzmów nad klapsami dla dzieci i
czymś co się nazywało dawniej rodzina. Przemoc psychiczna zupełnie
odwrotnie, została awansowana. Pokrętnie, po cichu, nie wprost, poprzez
po prostu jej praktyczne dopuszczenie do istnienia i uczynienie niej
narzędzia do krzywdzenia ludzi, za stosowanie którego - w praktyce - nie
grozi żadna sankcja.
Dla jednych ludzi Jezus to Syn Boga, który żyje i ich zbawia każdego
dnia. Dla innych postać historyczna, jakiś prorok żydowski, co był i
umarł i sektę jeszcze jedną założył. Rzecz w tym, czy wolno jest obrażać ludzi?
Nie chodzi we współżyciu społecznym o przedmiot wiary lecz chodzi o
ludzi. Ludzie w coś wierzą. Coś jest przedmiotem ich czci. Wraca więc
pytanie: Czy wolno ich obrażać szargając to co oni czczą?
Twierdzące odpowiedzi na to pytanie mogą być trojakiej natury:
1. Ludzi wolno obrażać, gdy to co otaczają czcią jest głupie.
Powiedzmy, że ludzie otaczają czcią krowę. Krowa zasługuje na
poszanowanie i wolność od znęcania się, ale umówmy się - kończy na
talerzu więc oddawanie jej czci jest dla nas głupie. A jednak -
niezależnie od naszego poglądu, a zależnie od stopnia czci tych ludzi
dla krów - sprawimy im ból, zadamy im cierpienie, obrazimy ich, zranimy
ich, szydząc z krów.
2. Ludzi wolno obrażać, gdy obraza jest częścią sztuki i artyzmu.
Ta odpowiedź mówi, że jeśli autorem czynu obrażającego jest tzw.
artysta, to jego rola wyłącza zarówno jego jak i jego czyny, spoza
jakiejkolwiek odpowiedzialności czy negatywnej oceny, mogącej skutkować
ograniczeniem rozpowszechniania jego "dzieł". Jest to teza zupełnie
głupia. Starczy zrobić sztukę zachwalającą ludobójstwo niemieckie z
czasów drugiej wojny światowej.
3. Ludzi wolno obrażać, gdy robią to osoby i podmioty prywatne a nie państwowe.
Jeśli to moja restauracja to mogę sobie powiesić zdjęcie Hitlera na
ścianie. Jeśli to mój teatr to mogę sobie wstawić sztukę, której
elementem jest darcie na strzępy Koranu. Ta odpowiedź jest błędna,
bowiem to nie charakter własności decyduje o tym, czy coś oddziaływuje
ze społeczeństwem, tylko charakter działalności. Na tym polega wielkość
zachodnich społeczeństw, że podmioty prywatne pełnią role publiczne. Zatem funkcjonują w przestrzeni publicznej. A tam - oddziaływują na społeczeństwo.
Ostatecznie rzecz biorąc, próby wystawiania sztuki przywołanej w tytule, jakiego by uzasadnienia nie przytaczać, są próbami obrażania ludzi.
Są zadawaniem im bólu. Nie tego widocznego, którego rozmiar jest w
stanie stwierdzić obdukcja lekarska, ale tego psychicznego.
Groźniejszego. Silniejszego. Próby wystawiania tej "sztuki" są de facto
przejawem - pogardy dla ludzi. Ludzie dla tych
"wystawiaczy" się nie liczą. Nie liczą się ich emocje, nie liczy się to
co otaczają czcią. Śmieją się z nich w kułak, żądając tego by nie czuli
się obrażeni, bo to przecież "sztuka" jest: sikania na świętości,
mazania fekaliami po tym co ludziom drogie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz