To
były najlepsze mistrzostwa piłki nożnej w historii. Właściwie jak
sięgam pamięcią wstecz, to tylko mistrzostwa w Meksyku w 1986 roku mogły
się z nimi równać. W mundialu nie chodzi o organizację, nie chodzi w
nim o stadiony, nie chodzi nawet o to kto wygrał, choć to ma pewne
znaczenie. W mundialu chodzi o - emocje.
Mistrzostwa
świata w Brazylii tych emocji dostarczyły. Już od pierwszych spotkań.
Nokaut Hiszpanii (1:5) i jej szybkie i bolesne zejście ze sceny. Nokaut
Portugalii (0:4), po której przejechali się Niemcy dały od początku to co jest potrzebne - sensację i niedowierzanie. Nieprzewidywalność i możliwość całkowitego zaskoczenia to jeden z najważniejszych, dla kibiców, elementów futbolu.
Główny kandydat do tytułu, zniszczony, zgnieciony w niesławie wraca do domu.
Z drugiej strony zabłysły gwiazdy piłkarskie. W piękny sposób pokazała się Południowa Ameryka.
Waleczność Chile na zawsze zostanie zapamiętana. Były pomyłki sędziów.
Wbrew pozorom - i one tworzą widowisko. Wyzwalają wściekłość i poczucie
niesprawiedliwości. Pragnienie by lepszy jednak wygrał, a gdy wypaczają
mecz - gorycz, która od dziwo, wciąż nie odpycha od oglądania. Nie
odpycha, bo tych pomyłek nie było dużo. Bo ostatecznie nie przesądzały
wyników meczu czy nie wypaczały turnieju, jak to miało miejsce w Korei i
Japonii.
Brazylia
to dziwny kraj. Daleki. Kolorowy. Egzotyczny - stadion zbudowano w
dżungli. Pełen kontrastów w tym bolesnych. I zakochany w futbolu jak
żaden inny. Spośród wszystkich drużyn Południowej Ameryki, to
Brazylijczycy uchodzili zawsze za największych artystów. Grających w
nieprzewidywalny, nieszablonowy sposób. To tło właśnie, Brazylia,
sprawiało, że to mistrzostwa jak żadne inne. Z tą szczyptą szaleństwa i
mistycznego podejścia do piłki nożnej. To ten dodatkowy element
emocjonalny. Dodatkowy plus. Mistrzostwa w Rosji z definicji będą w tej
dziedzinie na straconej pozycji.
Mistrzostwa okazały się w końcu, zarówno nieprzewidywalne jak i sprawiedliwe.
Wygrała drużyna najlepsza, choć autor niniejszej notki, dopingował od
początku Argentynę. Trudno. Czasem trzeba przełknąć gorycz porażki. Tym
łatwiej jeśli ci, których dopingujemy wkładają serce w grę i dają z
siebie wszystko. Tak z niesmakiem wspominam tu reprezentację PZPN.
Grad
bramek - wyrównany rekord z Francji. Te najpiękniejsze - Cahilla, Van
Persiego, Jamesa Rodrigeza. Rewolucyjna gra Neuera to te pozytywne emocje. Kompromitacja Brazylii, odchylenia psychiczne Suaresa, faul na Neymarze to te negatywne. Wszystko czego potrzeba, przeżycia.
Pochwały
należą się też telewizji polskiej. Rewelacyjne studio piłkarskie,
zarówno pod względem wystroju i realizacji jak i wypowiedzi gości.
Doskonały, na tle wcześniejszych, komentarz w trakcie meczy. To się
chciało oglądać.
Największe
widowisko na Ziemi spełniło swoje oczekiwania. Fifa nabiła kabzę, po co
im tyle pieniędzy? Ludzie mieli swoje igrzyska. Zostaje szara
rzeczywistość i to nie dające się usunąć pytanie: Dlaczego najlepszy strzelec w historii mistrzostw świata w piłce nożnej, to Polak, który z zapałem występował w reprezentacji Niemiec?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz