Jak zmienić Polskę

Aspirujące do władzy partie polityczne w Polsce z reguły nie mają całościowych i przemyślanych koncepcji jak zmienić Polskę. Jeśli je posiadają, to z grubsza składają się one (koncepcje a nie partie) z dwóch zasadniczych elementów:
- pierwsze i najważniejsze zmienić ludzi na naszych, to znaczy kompetentnych i uczciwych
- drugie nieco skromniejsze to zestaw

  • ogólników i życzeń (np. bardziej zdecydowanie zabierać głos w UE, postawić na edukację, stanąć po stronie ludzi)
  • pewnych propozycji szczegółowych (zachować posady sędziów sądów rejonowych, podnieść płacę minimalną, obniżyć wiek emerytalny, zmienić finansowanie TVP, sprywatyzować albo upaństwowić coś, zmienić liczbę parlamentarzystów, wprowadzić nie wprowadzać oświatę religijną/seksualną)
Takie jest spektrum wyboru i możliwości stojące przed mieszkającą w Polsce społecznością. Jest to spektrum dalece niewystarczające i wydaje się uprawnionym pogląd, że nie prowadzące do istotnych zmian. Dlaczego?

Chociaż w szczególnych przypadkach (wyjątkowi ludzie) oraz przez ograniczone okresy czasu (zapał/natchnienie) ludzie potrafią zachowywać się niezależnie od bodźców płynących z otoczenia, to jednak generalnie i w dłuższym okresie czasu ludzie postępują zgodnie ze sprzężeniem zwrotnym. Przejawiają takie cechy, postawy i działania, które są dla nich korzystne.

Nie od rzeczy będzie tu przytoczyć przykład pierwszych gmin chrześcijańskich. Jest to przykład o tyle ważny, że pokazuje iż ludzie o najwyższych motywacjach i ideałach postawieni w sytuacji premiującej brak zachowań aktywnych i efektywnych - zachowują się nieefektywnie prowadząc do załamania systemu w którym funkcjonują. Chodzi oczywiście o wspólnotę dóbr pierwszych chrześcijan. Przystępujący do wspólnoty, sprzedawał wszystko co miał i wszyscy mieli wszystko wspólne. Nie było biedy ani głodu. Nie było jednak nagrody za pracowitość, nagrody w postaci bezpośredniej korzyści. Dlatego ten kształt funkcjonowania - przypomnijmy, pomimo najwyższych zamiarów, ideałów i materiału ludzkiego - powodował zachowania antyefektywne prowadzące jego zaniku.

Sprawa więc w sprzężeniu zwrotnym, to jest w tym jakie szanse i zagrożenia, jakie korzyści i straty, związane są z działaniami ludzi.

Weźmy na przykład człowieka, któremu nic za nic zupełnie nie grozi. Czy taki człowiek będzie się zachowywał rozsądnie? Przecież - nie! Czy będzie rozważny czy przeciwnie będzie lekkomyślny? Czy będzie przewidujący i planujący na długo, czy będzie lekceważył odległe skutki swoich działań? Wydaje się, że człowiek postawiony w takich warunkach będzie: nieodpowiedzialny, lekkomyślny, nierozważny. Jakich skutków możemy być pewni gdy takiemu człowiekowi powierzymy jakieś ważne zadanie, pozytywnych czy negatywnych? Zdecydowanie negatywnych. A czy powierzylibyśmy mu swój los, swoje życie?

A przecież w takiej właśnie sytuacji stawiamy naszych parlamentarzystów. To oni - de facto - stanowią o naszym życiu, kształtują cały system państwa, mają prawo decydować o wojnie i pokoju, o podatkach i systemie gospodarczym, o sprzedaży wspólnego majątku i kształtowaniu życia Polaków poprzez system prawa. Czy możemy się spodziewać wartościowych owoców po działaniach tych ludzi? Czy pomoże coś zmiana na innych? Tym razem "lepszych"? W tym samym systemie kar i nagród?

Z drugiej strony jakich zachowań możemy oczekiwać od człowieka, któremu zagraża cały szereg kar i szkód, którego los jest uzależniony od dwóch elementów: jaki humor będzie miał jego szef, czy ciągłe kontrole znajdą w jego postępowaniu jakieś uchybienie względem prawa. Jednocześnie jedyne nagrody możliwe do otrzymania zależą znów od humoru przełożonego, nie zaś od jego inicjatywy, wyników pracy, aktywności, itd.

Otóż to jest sytuacja urzędnika - pracownika sfery publicznej w Polsce. W szczególności jakieś szczebla kierowniczego. Rozsądnym jest powiedzieć, że takie umiejscowienie człowieka będzie skutkować: brakiem zainteresowania pracą, służalstwem wobec władzy, zwrócenie aktywności na zabezpieczanie się przed możliwością wykazania błędu. Jednym słowem otrzymamy: bierność w warstwie bezpośredniej pracy i skupienie na ochronie własnej pozycji. Przełożony będzie quasi bóstwem, petent będzie bolesnym kłopotem.

Jeśli system miałby działać inaczej to nie wystarczy zmiana ludzi, to widać na przykładzie z historii. Nie wystarczy zmiana konkretnych rozwiązań. Potrzebna jest zmiana bodźców jakim podlegają ludzie w systemie. Nie od rzeczy Polacy w PRLu pracowali byle jak, gdy zaś wyjechali na "Zachód" stawali się bardzo dobrymi pracownikami. Zmielili się ludzie? Nie. System bodźców, czyli szans i zagrożeń, potencjalnych strat i korzyści.

Dlatego (wiem, że to nigdzie niemal w świecie nie obowiązuje), po pierwsze należałoby zmienić system bodźców dotyczący tych co kształtują sam system. "Odpowiedzialność polityczna" sprowadzająca się do braku sukcesu w następnych wyborach jawi się tu zupełnie niewystarczająca. Celowe jest więc tu wprowadzenie bodźców pozytywnych i negatywnych. Takich, które skłaniałyby parlamentarzystę (czy premiera/ministra) do rozwagi i rozsądku, ale jednocześnie premiowałyby jego inicjatywę na tyle by ją wykazywał w interesie ludu.

Co jest "interesem ludu"? - ktoś zapyta. Otóż wbrew pozorom dość łatwo to określić (choć nie precyzyjnie i kompleksowo). Interesem ludu jest: a) niskie bezrobocie; b) wysoka realna płaca; c) bezpieczeństwo; d) zdrowie (wiek życia i poziom zachorowalności); e) swobody obywatelskie. Należałoby wybrać parametry pomiaru osiągnięć w tych obszarach np. 0.1 pkt bezrobocia; 10 zł mediany płac w Polsce; 100 mln zadłużenia lub rezerw; itd i uzależnić od ich zmian status finansowy parlamentarzystów i innych ludzi "władzy".

Niech ich życie może wystrzelić w górę gdy te parametry będą się poprawiać, niech los ich i ich rodzin się pogarsza gdy traci społeczeństwo. I nie trzeba żadnych specjalnych ludzi. I nie trzeba już tak bardzo żadnych konkretnych rozwiązań i programów (których nikt nie czyta i nie traktuje serio).
Ale to jest święty graal niestosowności, nieobecności, milczenia i braku powagi. Graal nieodpowiedzialności polityków przed niczym i nikim. Graal braku rozmowy i dyskusji nad tą kwestią, a jeśli już to w tak skarykaturalizowanej formie, by ideę zdyskredytować.

Dość podobnie ma się kwestia z "urzędnikami". Z tym, że ich rzeczywistość kształtuje ta pierwsza warstwa ludzi, warstwa stanowiąca system, sprawująca bezpośrednie znamiona władzy. 

Dlatego warto rozmawiać o warunkach w jakich funkcjonują ludzie. Szczególnie ci ludzie najważniejsi. To te warunki, system potencjalnych korzyści i strat, decydują o tym, jakie postawy będą ci ludzie przejawiali w dłuższym okresie. Nie decydują o tym ich aktualne przekonania czy ideały. Warto zwracać uwagę na to, że nas los to pochodna sprzężenia zwrotnego w jakim funkcjonują politycy, urzędnicy, przedsiębiorcy i wszystkie pozostałe grupy społeczne. To od kształtu i jakości tego sprzężenia zależeć będą efekty, czyli koniec końców - nasze życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz