Zmiany niezbędne w Polsce

Polska potrzebuje zmian. Dlaczego? Bo jest 27% oficjalnego bezrobocia wśród młodzieży. Bo wśród dorosłych jest z tym źle. Bo ciągle rośnie zadłużenie. Bo więcej importujemy. Bo nadal wyprzedajemy. Bo jesteśmy jako kraj mało twórczy i wytwórczy.

Zmiany dzielą się na naturalne i te wymuszone. Zmian naturalnych wprowadzać nie trzeba. Dokonują się same. Niejako pod ciężarem "materii". Już to społecznej już to fizycznej. Więc nie o takie zmiany chodzi. Chodzi o zmiany "wymuszone".
Czym się charakteryzuje zmiana? Trywialnym jest powiedzieć, iż tym że coś zmienia. Jednak przy pewnym pochyleniu się nad "zmianą", pytanie "Co zmienia" - trywialne już nie będzie.

Przeciętny człowiek pomyśli, że "zmiana" zmienia stan rzeczy na lepszy, a jeśli była niewłaściwa to na gorszy. Ale jaki stan rzeczy? No stan bezpieczeństwa, funkcjonowanie państwa, sposób życia ludzi. Czyli - system!

Ale zmiana zmienia coś jeszcze. Coś znacznie ważniejszego a umykającego oczom przy pierwszym oglądzie. Zmiana ograbia jednych i daje innym. Tak. Właśnie tak jest. Zmiana zawsze powoduje przesunięcie środków. Ktoś powie, że zmiana powoduje wytworzenie większej ilości środków. Tak. Ale jednak komuś ubędzie.

W każdym status quo istnieją ludzie, którzy czerpią korzyści z istniejącej rzeczywistości. Są w niej "właściwie umocowani". Towarzysze z biura politycznego w komunizmie, właściciele monopoli w oligarchicznym kapitalizmie itd. itp. Za każdym razem, ci którzy czerpią z systemu korzyści są w nim najsilniejsi. Wynika to z prostej prawidłowości, iż najsilniejszy zagarnia najwięcej i wspina się najwyżej.
W Polsce też są beneficjenci obecnego status quo. Należy pamiętać, że to oni "mają władzę", albo "wpływ na władzę". Oni będą się przeciwstawiać zmianom, we wszelki możliwy sposób, bo zmiany ograbią ich z pieniędzy, władzy, możliwości, pozycji.

Kim są w Polsce, ci którzy korzystają ze status quo? Najpowszechniejsze odpowiedzi wskażą na polityków i urzędników. Czyżby? Ci ludzie w znakomitej większości będą funkcjonować w każdym systemie. Ich wpływ na rzeczywistość jest ograniczony. A grupy zawodowe i społeczne obdzielone przywilejami?

Weźmy przykład sędziów sądów rejonowych. Ta grupa zawodowa znajduje się w sytuacji, gdzie ma ileś krotnie mniej pracy niż w obciążonych sądach wielkomiejskich. Ma jednocześnie wielokrotnie w porównaniu do tamtych kolegów stanowisk kierowniczych czyli dodatków finansowych. Taka dysproporcja w obciążeniu pracą i nierównowaga w wynagradzaniu to z jednej strony korzyść dla sędziów małych sądów rejonowych, a z drugiej strony strata dla ogółu, wskutek przeciągania się procedur sądowych co dławi szereg procesów społecznych i ekonomicznych.

Partia rządząca jest uważana (słusznie czy nie inna sprawa) za partię utrzymania status quo, za partię która nie reformuje Poland. Zupełnie co innego opozycja. Ta kipi miłością do Ojczyzny i tylko czekać gdy dopadnie rządów to wszystko zmieni na lepsze. Tymczasem to właśnie opozycja z partią PiS na czele, stanęła w obronie przywilejów wąskiej grupy zawodowej sędziów rejonowych, ze szkodą dla przebiegu procedur sądowych i ze szkodą dla finansów publicznych. Dlaczego? Bo PiS potrzebuje a) poparcia nawet od tych sędziów, b) krytyki partii rządzącej.
Zmiana oprócz strat dla silnych w obecnym status quo (nauczyciele, górnicy, mundurowi itd itp), niesie zawsze zyski dla pozostałych. Tyle, że te zyski
  • nie są natychmiastowe
  • pojawiają się stopniowo a nie skokowo
  • rozłożone są na populację więc nie są duże dla pojedynczej osoby
Jeśli dodamy do tego przekonanie, że zyski odniosą dzisiejsi słabsi w systemie, słabsi i niezorganizowani - to łatwo zrozumieć, dlaczego nie przeprowadza się zmian.
Aby zmiany przeprowadzić musi za nimi stać jakaś siła. Albo będzie to siła władzy, siła polityczna - jak to ma miejsce na Węgrzech. Albo będzie to siła poparcia wystarczająco dużych lub silnych grup społeczeństwa. Siła, która co by tu nie mówić złamie opór grup interesu, pragnących utrzymania status quo.

W Polsce są dwie nadzieje na zmiany. Pierwsza w wydaniu PO polega na dokonywaniu zmian niezbędnych. Zmian koniecznych. Takich, których po prostu nie da się uniknąć. Tak właśnie Rostowski likwiduje OFE. Nie oszukujmy się, lewy biznes czerpiący miliardy złotych z lewych regulacji ma swoją siłę oddziaływania. A jednak Jacek Vincent wysyła go w niebyt. Dlatego, że inaczej kasy już zabraknie. Nie da się dłużej utrzymywać tego przekrętu w warunkach gdzie zamiast telewizyjnej propagandy stosuje się matematykę.

Druga nadzieja na zmiany związana jest z PIS. Tu nadzieje są większe, można rzec ogromne. Na wzór tych związanych z wyjściem z PRLu. Nadzieje te biorą się z przekonania, że złe funkcjonowanie systemu państwa i społeczeństwa wynika z tego, że PO kradnie i się korumpuje. I jeszcze z tego, że jest uległe wobec UE. Dlatego propozycje PiS na zmiany w Polsce to nie są propozycje zmian konkretnych mechanizmów, tylko propozycje odsunięcia PO od władzy oraz tupania butem w Lisbonie gdzie śp. Lech Kaczyński pojechał z "pierwiastkiem" a wrócił z "sukcesem".

Żadna władza polityczna w Polsce nie ma siły, zdolnej do przeprowadzenia istotnych zmian systemu wbrew woli obecnych jego beneficjentów. Grupy czerpiące przywileje z istniejącego stanu rzeczy nie zgodzą się na zmiany i poprą partie (jak PIS w przypadku sędziów sądów rejonowych), które te zmiany zablokują.
Dopóki nie nastąpi kolaps ekonomiczny, żadnych zmian - poza zmianą osób na stanowiskach ministrów i wiceministrów - nie będzie. Kolaps nie nastąpi jeszcze długo bo Rostowski przytomnie robi co może, żeby łódź płynęła dalej, a jak przyjdzie Zyta to będzie robić podobnie.

Zresztą kolaps czyli katastrofa ekonomiczna też nie jest dobrą perspektywą. Bo już raz mieliśmy szansę na ustawienie rzeczy w naszym domu od nowa. I co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz