Kiedy jest najlepszy czas w naszym życiu? Najbardziej wartościowy. Czy wtedy gdy jesteśmy "na szczycie"? Kiedy chodzimy po górach i oglądamy słońce? Czy wtedy gdy podróżujemy i świat rozsypuje przed nami najpiękniejsze swoje perły? Czy wtedy gdy kochamy i odnajdujemy miłość w drugiej osobie, która napełnia nas szczęściem? A może wtedy kiedy osiągamy niebywały sukces zawodowy, dokonujemy "czegoś"?
A może jest przeciwnie? Może te wszystkie okresy wcale nie są takie wartościowe. Albo nie zasługują na miano najwartościowszego. Bo wówczas założyć musimy nieodwołalnie, że wartościowe jest nasze przyjemne samopoczucie. To "my" jesteśmy wartością. To siebie ustawiamy na piedestał, razem z całym bukietem naszych pragnień, oczekiwań, żądań i tego jak powinno być.
Może jest przeciwnie. Najbardziej wartościowe okresy w naszym życiu to te kiedy panuje w nim ciemność. Całkowita. To te, w których jesteśmy odrzuceni przez wszystkich. Kiedy złośliwość i pogarda bliźnich jest ścieżką naszych stóp. Kiedy odwrotność zakładanych i upragnionych efektów jest owocem wszystkich naszych wysiłków. Kiedy wszystko idzie źle i nie ma już dla nas żadnej nadziei.
Może wtedy jest najbardziej wartościowy okres w naszym życiu. Bo jest to okres, w którym możemy się nauczyć "prawdy". Prawdy o nas samych. Prawdy o świecie i życiu i rzeczywistości. Prawdy, która sprowadza się do odkrycia, że nic, z tego co na zewnątrz nas, żaden człowiek, żadna relacja; oraz nic z tego co sami uczynimy, żaden efekt, żadne osiągnięcie - może nie być nam dane. I to może być nasza rzeczywistość. Na przekór największym naszym ofiarom, wysiłkom i staraniom do utraty tchu.
Wtedy i może tylko wtedy. Pojawia się ta bezkresna szansa. Szansa na odnalezienie szczęścia, pokoju, sensu. Które nie są związane. Z niczym poza nami. Z żadną sytuacją. Z żadną relacją. Z żadnym efektem. Jeśli jakimś cudem, albo bezcudnie lecz właśnie dlatego cudnie, bo całkiem normalnie i naturalnie, szansę tę wykorzystamy. To poznamy - prawdę.
Prawdę, bo niezależną, bo wyzwalającą. Możemy stać się szczęśliwi i wolni. Pewnie dopiero wtedy gdy porzucimy to wszystko czego pragniemy dla swojego szczęścia. Kiedy odpuścimy, ten cały ból, którego doświadczamy, doświadczając nieszczęścia i w ten sposób tworząc je. Bezwiednie. Może tylko wtedy mamy szansę dotrzeć tam gdzie nigdy byśmy nie dotarli, utrzymywani przez zespół okoliczności życiowych w hipnotycznym zapatrzeniu w siebie i w to co powinno nam się w życiu wydarzać.
Dlatego najwartościowsze okresy w życiu to okresy trudne i ciemne. Im bardziej trudne i ciemne tym bardziej wartościowe. Tym bardziej uczące nas tego, że człowiek naprawdę nie jest workiem, który wtedy ma się dobrze gdy z zaangażowaniem napełniamy go przyjemnościami. Że człowiek to coś daleko więcej. Tak daleko więcej, że nawet się to wielu nie śni. Bo śnią.
Może mamy szansę się nauczyć, że ten związek, który tworzymy pomiędzy upragnioną rzeczywistością (taką jaka powinna być) a nami jest chory. Błędny. Ograniczający. Jest przyczyną cierpienia. Jest wyrokiem, który sami wydajemy na swoje życie. Jest tym co nas unieszczęśliwia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz