Równy zwarty szereg, tych co uważają siebie za patriotów, zjednoczył
się w obronie najświętszych dla Polaka (tu należy wyłączyć Władysława
Andersa) wartości. Niepohamowane tsunami pogardy, nienawiści, inwektyw,
słownej i myślnej (na razie) agresji, wylewa się z natchnionych
patriotycznie serc, i zmiata z przestrzeni publicznej każdą próbę
namysłu, każdą próbę jednoczesnego oddania czci i hołdu żołnierzom oraz
krytyki samej decyzji o Powstaniu.
Udało się na szczęście,
uczynić nierozerwalnym, decyzje dowódców z poświęceniem żołnierzy. Udało
się całkowicie zdjąć odpowiedzialność z tych co Powstanie wywołali, za
śmierć żołnierzy ale przede wszystkim cywilów (było ich dziesięciu na
jednego żołnierza), bo to przecież Niemcy strzelali, więc
odpowiedzialności żadnej być nie może. Pozostało tylko jedno, atmosfera
z narady poprzedzającej decyzję o wybuchu
Powstania, na której Okulicki
zarzucał dowódcom przeciwnym wywołaniu powstania - defetyzm i
tchórzostwo. Naciskał na pozostałych, by przedstawiali
Borowi-Komorowskiemu fałszywy obraz sytuacji by przyspieszyć wybuch Powstania.
Dokładnie
to samo myślenie możemy kultywować dzisiaj, wszystkim przeciwnym
naszemu zdaniu zarzucać defetyzm i tchórzostwo. Tylko w ten sposób, mamy
okazję powtórzyć dzieło Leopolda Okulickiego. W wyniku nieznanej szerzej publikacji MSWiA dowiadujemy się, że wcześniej, więziony na Łubiance Okulicki złożył deklarację sympatii dla ZSRR.
Żadne
argumenty za wybuchem Powstania nie wytrzymują racjonalnej krytyki.
Najgorszy chyba jest ten, że gdybyśmy nie zerwali się do walki, to
zachód i wschód oskarżyłby nas, że jesteśmy pro-niemieccy. Więc dla
opinii... Boże mój.
Ale wypada oddać, tym co Powstanie wielbią w całości - a zioną w kierunku krytyków samej decyzji - część racji.
Otóż stają oni w obronie.
W obronie tego co święte. W obronie decyzji o oddaniu życia za innych,
za bliskich, za kraj. Stają przeciwko skundleniu, tchórzostwu, małości i
nikłości, które - nie łudźmy się - niektórzy chcieliby wpoić Polakom
jako zasadę życia. Życia, które rozpoczyna się i kończy na konsumpcji. Chleba. Polskiego, ruskiego, niemieckiego - nie ważne.
Więc dzisiaj,
racje mają ci, co sercem całym za Powstaniem i krytyków mieszają z
najgorszym błotem. Mają rację w tym sensie, że stoją na straży myśli,
przekonania, prawdy, że człowiek jest czymś więcej niż zwierzęciem, że
Polak jest kimś więcej niż konsumentem, że Polska jest czymś więcej niż
miejscem pracy i konsumpcji.
I rację mają ci, co decyzję o wybuchu Powstania krytykują. Rację ma Władysław Anders, zwycięzca spod Monte Cassino, który mówi iż: "powstanie w ogóle nie tylko nie miało żadnego sensu, ale było nawet zbrodnią".
Rację ma Stanisław Likiernik,
powstaniec, który zabijał Niemców, który w odpowiedzi na argument, że
Powstanie było konieczne ze względów moralnych mówi tak: "Niedobrze mi się robi od takiego myślenia. Jakie wartości wychowawcze
ma totalna klęska? Jakie ma pozytywne działanie przez wiele wieków?
Chyba to, że już nigdy kretyni nie będą wiedli dzieciaków na barykady!".
Rację ma wielu innych wskazując, że "Powstanie Warszawskie to synonim polskiego heroizmu i niemieckiego
barbarzyństwa. Tym niemniej powszechny heroizm i jego kult nie może
przesłaniać problemu odpowiedzialności. Na tych, co szafują życiem
ludzi, ich dorobkiem i zasobami kultury narodowej, ciąży wyjątkowa
odpowiedzialność. Powstanie to wielkie historyczne wydarzenie, którego
prawda powinna być należycie znana, aby kłamstwa o nim nie rodziły
zatrutych owoców."
I te racje możemy i winniśmy łączyć. Zachęca nas do tego także nasza (przynajmniej w większości) wiara. Jezus z Nazaretu mówił, że "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje
oddaje za przyjaciół swoich." I to drugie: "Bądźcie więc roztropni jak
węże, a nieskazitelni jak gołębie. Nikt nas nie zwolni, z wymogu
miłości i poświęcenia, żadna emocja i wiara nie zwolni nas jednak z wymogu
roztropności i ważenia racji.
Ot takie to wyzwania. Co dziś
wypadałoby czynić z miłości do Ojczyzny? Pluć na innych Polaków, za to,
że mają inne zdanie? Naprawdę? Pogłębiać wzajemne niechęci i podziały,
bo w ten sposób sami siebie stawiamy w tym "dobrym" świetle i "dobrym"
szeregu? A może odwrotnie? Robić coś dla innych, w każdej czynności
zawodowej, w każdej wypowiedzi, w każdym słowie. Wbrew pozorom
rzeczywistość z tego się właśnie składa. Z setek tysięcy, z milionów
zwykłych zachowań. To tkanka mojej ojczyzny, dla której życie, w
heroicznym zrywie, poświęcili najlepsi jej synowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz