Przyczyną wszystkich bolączek ekonomicznych Polski i Polaków jest niski stopień powiązania, między pracowitością, pomysłowością i aktywnością z jednej strony, a uzyskiwanym efektem ekonomicznym z drugiej.
To tylko tyle. Niczego nie trzeba dodawać. Nie jest tą przyczyną
poziom inwestycji zagranicznych (co ludności wpierały media). Nie bierze
się dostatek i powodzenie z posiadania bogactw naturalnych (co ludności
sugerują media w odniesieniu do perspektyw gazu łupkowego).
Mój sąsiad wziął równowartość dobrego samochodu osobowego, bowiem
zdarzyło się, iż urzędnicy potrzebowali jego zgody na sprzedanie dużego i
istotnego państwowego przedsiębiorstwa. Przedsiębiorstwa w którym
pracował. Więc, żeby pracownicy siedzieli cicho i przyklasnęli
sprzedaży, dostali... co? Następny sąsiad "załatwił" żonie rentę.
Comiesięczną sumę pieniędzy. Trochę się nad tym nachodził ale dochód
comiesięczny jest. Takie są fakty.
Te zachowania pomnożone przez setki tysięcy i miliony razy
ukształtowały rzeczywistość Polaków. Trzeba "załatwić", "wychodzić".
Trzeba sobie wystrajkować by Rząd dał. Chcesz dobrze żyć, "wywalcz"
sobie emeryturę od 45 roku życia. Rząd za to zapłaci. To bycie w danej
grupie (zawodowej), to wyszarpywanie pieniędzy i dostatku od polityków -
którzy kupują władzę, stanowiska i pieniądze za przywileje, udzielane
grupom nacisku społecznego - to te mechanizmy w znacznym stopniu
decydują o sytuacji finansowej Polaka.
Swoją pracowitość, talent i zdolności Polak może sobie wsadzić w
buty. Wszyscy pozostali, ci którzy funkcjonują w rzeczywistości gdzie
ich "ustawienie się", szantaż na rządzących, cwaniactwo czy rozbrat z
moralnością zapewniają im dochody; ci wszyscy nie pozwolą by dochody
osiągał ktoś innymi metodami. Bo to zagrożenie dla nich.
Dlatego w Polsce odkrywcy, wynalazcy, wynalazki i odkrycia są
"flekowanie", pomijane, deptane, zapominane, zaprzepaszczane. Dlatego
ogólnie jest do kitu. Ten sam problem co w socjalizmie. Tam również, nie
pracowitość i pomysłowość i aktywność dawały przychód. Dlatego system
się zawalił. Trzeba mu oddać - starał się zapewnić pracę, mieszkanie i
jako taki byt dla każdego. Teraz politycy dbają co najwyżej o wskaźnik
PKB. Nikogo nie obchodzi bezrobocie.
Dziś powiązanie między pracą a przychodem jest nieco większe niż w
socjalizmie, ale tylko nieco. Znaczna część "dobrobytu" jaki jeszcze
obserwujemy, bierze się ze zwykłej sprzedaży sreber rodowych, które
babcia gromadziła na strychu. Ze sprzedaży suwerenności za dotacje
unijne, ze sprzedaży majątku narodowego innym nacjom. Gdybyśmy tak
odjęli te dwa strumienie, te dwie górki pieniądza, to jak zmieniłaby się
nasza rzeczywistość?
No ale to politycy. To oni to wszystko robią. Politycy są lustrem
społeczeństwa. Dopasowują się do postaw i oczekiwań społecznych.
Polityk, który chciałby Polskę rzeczywiście naprawić, musiałby Polskę
przeorać. Przeorać zależności i system powiązań, zerwać sieć mechanizmów
przynoszących korzyści. Dopiero wtedy, kiedy Polak byłby postawiony w
sytuacji, że tylko pracą i efektywnością może się dorobić, wtedy Polska
zaczęłaby się rozwijać.
Ale na to nie pozwolimy. Bo wielu grupom (sędziom rejonowym
wspieranym przez polityczną opozycję do rządu) jest po prostu cudownie.
Właściciele przywilejów - grupy społeczne, staną w obronie swoich łupów,
strumieni finansowych zabieranych innym. Ponieważ są zorganizowani to
zagłosują na polityka, którym im te przywileje zachowa. Cwaniactwo i
egoizm, który od najniższego poziomu stał się zasadą aż po sam szczyt,
pozwoli nam uniknąć zmian.
Będziemy się karmić bajaniami mediów niezależnych, jak to będzie
cudownie gdy zmienimy polityków tych na tych drugich. Albo żyć będziemy
nadzieją gazu łupkowego. Albo obcych inwestycji. Znajdziemy
wytłumaczenie - dla naszej niedoli. Tymczasem prawda jest brutalnie
prosta. To praca jest źródłem dostatku i zawsze wtedy gdy mechanizmy społeczne pozwalają ów dostatek czerpać w inny sposób, suma pracy maleje. Maleje ogólny dobrobyt i dobrobyt konkretnych obywateli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz