Każdy naród potrzebuje mitów. Nie bajkowych kolorowych tyleż dziecinnych co traktowanych z uśmiechem. Nie takich, co są tworzone w zaciszach gabinetów redaktorów od propagandy wszelakiej. Naród jak i człowiek, potrzebuje prawdy. Prawdy jednak takiej, na której mógłby się oprzeć. Prawdy, która mówiłaby mu - tacy jesteśmy. Tacy potrafimy być. Prawdy, na której można się oprzeć, można do niej wrócić, można się w niej przejrzeć.
Każdy naród potrzebuje dumy. Potrzebuje dumy i identyfikacji. Zwykłego poczucia - dobrze, że jesteśmy Polakami. Poczucia, które wypływa z wiedzy o nas. O naszych słabościach ale przede wszystkim o naszej sile. Każdy naród potrzebuje celu, punktu odniesienia, wskaźnika, kierunku, Niezakłamanego marzenia, o którym wie - że jest ziszczalne i w tym sensie prawdziwe. Że choć codzienność i teraźniejszość krzyczeć się zdają o niemożności czy wadach naszych, to przecież wiemy - byliśmy wielcy. Stać nas na wielkość.
Bez tego przekonania, że stać nas na wielkość Naród upada. Ludzie rozpełzają się każdy w swoim kierunku. Tkanka tworząca z milionów ludzi podmiot i pęd, istnienie i wolę, rozsypuje się i obumiera w poczuciu fałszywej niemocy, niemożności, małości.
Dlatego Solidarność 1980, powinna być nam latarnią morską na tle czasów. Na morzach zmian, powodzeń i nieszczęść. Powinna nam być przypomnieniem i drogowskazem, dzięki któremu wszyscy razem, odnajdować możemy co dzień tę prawdę. Prawdę, że kłamstwo nie zwycięży, prawdę, że jesteśmy wolnymi ludźmi, prawdę, że oszuści, choćby ich było tysiąc i mienili się wszystkim atrybutami władzy i autorytetu - nie przesłonią nam podstawowych wartości, pierwszych zasad, moralności, etyki, wspólnoty, wolności.
Solidarność 1980 była jednoczesnym wypowiedzeniem posłuszeństwa przez cały naród wszystkiemu. Władzy, mediom, Państwu, oficjalnej wersji rzeczywistości i historii, oficjalnie ustanawianemu obrazowi tego co jest możliwe i tego co niemożliwe. Wszyscy wtedy żyliśmy z jawnym bądź podskórnym poczuciem podłości sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy, powszechnego zakłamania i podstawionej rzeczywistości. Solidarność znaczyła, że oglądając się wokół, oparcie znajdowaliśmy w ludziach takich jak my. Że to my - ludzie, staliśmy się wyznacznikiem tego co prawdziwe, tego co możliwe, tego co jest naprawdę. Nie rządzący, nie media i nikt inny, nie mógł nam mówić - jak jest.
Solidarność 1980 była duchem przepływającym przez społeczeństwo. Ludzie zdumieni odnajdywali w sobie i w innych rzeczywistość, jakże inną od oficjalnie podawanego fałszu. Solidarność była krzykiem o wartości, jednoczącym ludzi wezwaniem o prawdę, przeczuciem, że wolność jest możliwa.
Dziś gdy spadkobiercy PZPR publicznie bredzą o konieczności usuwania znaków religijnych, władze celują w nawiązywaniu coraz bardziej przyjaznych relacji ze wszystkimi obcymi państwami, potrzeba nam pamięci i wiary w Solidarność. Bez Solidarności, kim bowiem będziemy. Jeśli zapomnimy o tym kim byliśmy, kim się staniemy?
Nic nie jest stracone tak długo jak długo jest nadzieja. Nadzieja jest tak długo jak długo ludzie będą wierzyć i pamiętać, że może być lepsza rzeczywistość, że nie wszystko się kończy na końcu własnego nosa, że nie wszyscy są źli i egoistyczni, że jest w nas ciągle ładunek dobra, który tylko czeka - by wybuchnąć, jak tamtego - gorącego lata...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz