Słowa na wiatr...
Blog o tematyce społecznej, ekonomicznej i politycznej.
Polska Noc Żywych Trupów czyli królestwo Zombie
Po ulicach przemykają się zwyczajne zombie. Poubierane jak ludzie, zamaskowane jak ludzie, znaczy ludzie się nie maskują i chodzi o to, że te chodzące trupy ludzi przypominają. Przez zbiorową świadomość przelewa się rzeka szlamu ożywiającego truposzów, w których ludzie zostali zamienieni. Wszystko zarasta tym szlamem oblepiającym ostatnie dróżki do ogrodów. Zasnuwającym okna. Wpychającym się do gardła i mózgu.
Nienawiść. Nienawiść i pogarda. Wygłodniałe szkielety wpatrują się w szczyt wieżowca, na którym kapłan nienawiści odprawi kolejny swój obrzęd. Przywołując z tamtego świata czerń i ból, który zasili zmartwiałe serca. Zombie polityczni szerokim gestem wyleją z kąpielą zdroje pogardy dla wyznawców śmierci. Zombie medialni - przecież oni tylko "szanują" prawa rynku - zapozycjonują na miejscach najwyższej oglądalności to, co pozwoli nam nienawidzić. I gardzić. Nieważne kim.
Kierowcami, bo podli. Politykami, bo podli. Klerem, bo podły. Krytykami kleru, bo podli. "Klęską dzisiejszego życia publicznego jest szerząca się nienawiść" - dobiega z głośnika starego radia, które szarym wieczorem, gdzieś w zakamarkach zniszczonej kamienicy wydaje ostatnie tchnienia. Na jej szczycie dumny tryumf techniki, maszt teleinformatyczny do przekazywania nienawiści.
Klikamy. Jesteśmy dobrzy. Bo chodzimy do kościoła. Bo dajemy na Owsiaka. Bo chciemy DOBRZE! I właśnie w imię tego chcenia. Bo podłość i małość trzeba zwalczać. Bo ten czarny kształt wewnątrz nas, jest ciągle głodny. Ale spokojnie, nakarmimy go. Znajdziemy obiekt do pogardy i ataku. To ta Unia Europejska. Albo Stany Zjednoczone. Albo ci, albo tamci. Czy słyszałeś najnowsze wiadomości o...
Życie żywego trupa wcale nie jest łatwe. Też łaknie odrobiny ciepła i zrozumienia. Te znaleźć może w konsumpcji ogarniającego go amoku, emitowanego przez pozostałe żywe trupy. W Pięknych Intencjach, którymi brukowana jest jego droga do piekła, to jest tego strasznego miejsca, w którym miłość jest śmieszna i głupia, a jej jedyną ewentualną rolą jest uzasadnienie dla nienawiści lub bycie alibi dla trupa.
Konsumowany przez trupa szlam rozkładu w nim się gromadzi. Jest go więcej i więcej, bo ośrodki dostarczania szlamu - szefowie mediów i "prorocy" - działają całą dobę. Więc trup musi tym czymś zwymiotować. Zwymiotować na ofiarę. Inaczej nawet on się tym udusi. Ofiary zaś wskazywane są na stronie internetowej albo ekranie telewizyjnym. I już można ruszyć "do boju".
Nasi wielcy magowie, cóż mają robić? Przecież tylko zaspokajają nasz głód. Na wroga. Na ofiary nam niezbędne do nienawidzenia. Do pogardzania. Bo tylko tak, już - na tym polega bycie trupem - możemy poczuć się dobrze. Bez tych "domów medialnych", "twórców", "przywódców", moglibyśmy stać się zagubieni. Utknąć w jakieś piwnicy, w mieście zgliszczy i zacząć pożerać siebie samych. Może Chińczyków?! Tak, choćby Chińczycy są godni pogardy i zakąszenia. Choćby oni. Głód trzeba przecież... zaspokoić.
------------------------------------------------------------
Zdjęcie, źródło: https://www.alekinoplus.pl/program/film/noc-zywych-trupow_18896
(C) Copyright is quite a nonsens - said old turtle, so it's for free, like true love.
Lemański i taniec z gwiazdami
Ksiądz Lemański suspendowany. Jest poważny dylemat. Czym właściwie
jest Kościół? Czy żyjemy w państwie wyznaniowym? Czy skostniały pasterz
duszpasterz, może skutecznie suspendować ot tak sobie energicznego
duchem księdza Lemańskiego.
Niewątpliwym tłem dla całej sprawy jest Ukraina. Tam płaczące dzieci i palące się domy. Rakiety balistyczne odpalają oligarchowie, a danych z wieży lotów strzeże specjalna komisja w składzie z wódką i granatami. Nadchodzi nieubłaganie czas rozrywki, nie tylko dla narodu ukraińskiego.
Wszystko to blednie jednakże w drodze między marketem biedronka a pobliskim punktem sprzedaży, pod którym gromadzą się. To też są ludzie. Jedzą jabłka, które Putin w łaskawości swojej zrzucił z biznesmenów sadowników wprost do kieszeni ministra Sawickiego.
Minister jako członek. Koalicji odpowiada i opowiada, ale na to odpowiada bloger euro Wojciechowski, który zapałał niczym islandzki wulkan, uniesion misją niesienia, całkiem jak ten Lemański. Wszyscy wszystkim palca wtykają w oko, a niektórzy na dodatek wypinają pierś i chowają głowę w piasek, bo jak jeden dziennikarz amerykański za bardzo tę głowę wyciągał to wiadomo - odraza i przerażenie.
Odwracamy więc głowy, wstrząśnięci nie zmieszani i zasuwamy z kolejnymi słowami w kołomyi, to jest obywatelskim wysiłku robienia niczego, albo raczej samoprezentacji w grupie podobnie rozgarniętych i posiadających. Pod światłym przywództwem Wojciechowskiego oczywiście.
Bastiat niejaki zwracał uwagę na to czego nie widać. Nie widać już znikąd nadziei. Nadziei na to, że ktoś będzie na tyle silny i na tyle brutalny, i że będzie po tamtej stronie. Wbrew pozorom Putinowi daleko. Ach gdybyż wujaszek Stalin. Wtedy znów media mówiłyby prawdę, ludzie dostaliby wolność, zaś złodzieje zwani oligarchami, przebywaliby.
Tymczasem to samonapędzająca się machina. Potępieńcza, potępieńcza - podpowiada szeregowy Lemański - szukając swoich pagonów. Ale gdy Titanic szedł na dno, też bawiono się do końca. I biorąc tak koniec końców, to skoro i tak trzeba iść na dno, to ze śpiewem na ustach i z przytupem na parkiecie.
Wszystkiego dobrego!
Niewątpliwym tłem dla całej sprawy jest Ukraina. Tam płaczące dzieci i palące się domy. Rakiety balistyczne odpalają oligarchowie, a danych z wieży lotów strzeże specjalna komisja w składzie z wódką i granatami. Nadchodzi nieubłaganie czas rozrywki, nie tylko dla narodu ukraińskiego.
Wszystko to blednie jednakże w drodze między marketem biedronka a pobliskim punktem sprzedaży, pod którym gromadzą się. To też są ludzie. Jedzą jabłka, które Putin w łaskawości swojej zrzucił z biznesmenów sadowników wprost do kieszeni ministra Sawickiego.
Minister jako członek. Koalicji odpowiada i opowiada, ale na to odpowiada bloger euro Wojciechowski, który zapałał niczym islandzki wulkan, uniesion misją niesienia, całkiem jak ten Lemański. Wszyscy wszystkim palca wtykają w oko, a niektórzy na dodatek wypinają pierś i chowają głowę w piasek, bo jak jeden dziennikarz amerykański za bardzo tę głowę wyciągał to wiadomo - odraza i przerażenie.
Odwracamy więc głowy, wstrząśnięci nie zmieszani i zasuwamy z kolejnymi słowami w kołomyi, to jest obywatelskim wysiłku robienia niczego, albo raczej samoprezentacji w grupie podobnie rozgarniętych i posiadających. Pod światłym przywództwem Wojciechowskiego oczywiście.
Bastiat niejaki zwracał uwagę na to czego nie widać. Nie widać już znikąd nadziei. Nadziei na to, że ktoś będzie na tyle silny i na tyle brutalny, i że będzie po tamtej stronie. Wbrew pozorom Putinowi daleko. Ach gdybyż wujaszek Stalin. Wtedy znów media mówiłyby prawdę, ludzie dostaliby wolność, zaś złodzieje zwani oligarchami, przebywaliby.
Tymczasem to samonapędzająca się machina. Potępieńcza, potępieńcza - podpowiada szeregowy Lemański - szukając swoich pagonów. Ale gdy Titanic szedł na dno, też bawiono się do końca. I biorąc tak koniec końców, to skoro i tak trzeba iść na dno, to ze śpiewem na ustach i z przytupem na parkiecie.
Wszystkiego dobrego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)