Kupiłem puszkę masy kajmakowej (skondensowane mleko fabrycznie już
przegotowane) w Biedronce. Postanowiłem zrobić "na szybkiego" likier.
Przeczytałem w internecie że tak się to właśnie robi. Można kupić mleko
skondensowane słodkie i gotować 2,5 godziny, ale teraz można już kupić
takie mleko gotowe.
Dodałem wódki i zmiksowałem. Potem. Jakoś tak. E... Pół wylałem. Nie
wiem dlaczego. "Nie smakował". To pewnie dlatego, że były różne smaki a
ja wybrałem "kajmakowy" i ten "kajmakowy" to jakiś taki dziwny. Więc
poszedłem i kupiłem smak czekoladowy. Wreszcie będzie bez tego dziwnego
posmaku.
Dodałem wódki i zmiksowałem. Potem. Nie. To niemożliwe. Ten sam
nieprzyjemny, dziwny smak. Może kajmak właśnie tak smakuje? Skąd mam
wiedzieć? Pisało, że to dobre.
Po kilku miesiącach przeglądam internet. Natrafiłem na temat
"OStrzegam -Obrzydliwa masa krowowa z bakallandu!" No i okazało się, że
moje doświadczenie nie jest odosobnione. Że firmy produkują "syf" a
klienci kupują, choć sprawa jest prosta, wystarczy takie mleko
skondensowane z cukrem ponoć podgrzać i kajmak jest smaczny.
Tak się zastanawiam. To ci producenci nie wiedzą, że produkują
i wpychają ludziom świństwo? Naprawdę o tym nie wiedzą? Czy może raczej
- to ich nie interesuje. Nie interesuje ich to, bo podstawowym
kryterium, które ich interesuje jest - zysk. Nic innego.
Dlatego właśnie produkują syf. Bo w jakiś sposób mają z tego zysk. I
to, że ludzie nieopatrznie ten syf kupią - to już ich nie interesuje.
Mechanizmy rynkowe? Wolne żarty. Jak syf się przestanie sprzedawać (o
ile bo człowiek z rozpędu, albo z lenistwa, albo z braku wyboru to kupi)
to coś może zmienią a może i nie. Dlatego produkują buty, których
podeszwa rozpada się po dwóch latach mimo, że skórzany wierzch jest w
idealnym stanie. Dlatego wpychają żarówki świetlówki i zabraniają
najzwyczajniej kupować zwykłych.
Dlatego dodadzą do produktów spożywczych tego co zapewni zysk, bez
względu na to jakie skutki będzie miało dla konsumentów. Dlatego się
patentuje myślenie aż do absurdu, choć to wcale nie sprzyja rozwojowi
całości. Gdy biznes przeżarł już politykę, gdy stał się jej "sponsorem" i
"zleceniodawcą" - mechanizmy wpływania na jego poczynania kurczą się z
każdą chwilą.
Nie wiem czy przypadkiem niezwykły rozwój nauki i cywilizacji
Zachodniej nie był związany z tym, że oprócz żądzy zysku, żywe było
jeszcze chrześcijaństwo i zasady. Żywe w tym sensie, że człowiek
podejmując decyzje brał je jednak pod uwagę, był ich świadomy. Brał pod
uwagę skutki swojego postępowania dla innych ludzi. Zysk nie był wówczas
kryterium ostatecznym. Były inne kryteria.
Teraz chrześcijaństwo albo etyka czy zasady, to tylko śmiech i
niesmak, i niestosowność. Na kanwie bajki o wolnym rynku, którą
stworzono "ex post", i która każe wierzyć, że egoizm osobisty i osobista
żądza zysku jest wyłącznym motorem postępu - "bo rynek działa!" - zysk
został samotnym kryterium podejmowanych przez ludzi decyzji. To
kryterium (a raczej jego dominacja) działa degradująco. Na wszystkich.
Coś za coś. Nawet zysk - ma cenę. Chcemy czy nie - będziemy ją płacić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz